Dlatego spróbowałem dać mu „drugie życie” i naprawiłem zwierzaka.
Zastosowałem do tego po prostu klej szybkoschnący typu Kropelka (wiesz: „Co Kropelka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei…” ;)) lub inny. Ja zastosowałem akurat inny 😉 . W końcu nie jest to jedyny i niezastąpiony preparat. W każdym razie taki miałem na podorędziu, więc go użyłem. A zrobiłem to tak:
- Za pomocą pędzelka obmiotłem miejsca pęknięć z pyłu i drobinek gipsu.
- Nałożyłem jedną warstwę na obu łączonych elementach. Jest to istotne, szczególnie przy niewielkiej powierzchni łączeń.
- Zespoliłem całość i docisnąłem na kilkanaście minut. Nie na kilka czy kilkanaście sekund, jak to chwali się producent. To zbyt mało, aby spoina była wystarczająco mocna.
I tak oto mój koń odzyskał swoje kończyny 🙂 Przy żywym byłoby kiepściutko. Jak wiadomo końskie złamania są bardzo ciężkie do wyleczenia.
Dawniej podobny zabieg wykonałem z potłuczoną nocną lampką. Tutaj było nieco trudniej, bo całość rozbiła się na wiele kawałków. Jednak i w tym przypadku się udało. Materiał jest bardziej twardy, ale jak się okazuje nie ma to większego znaczenia. Też dobrze trzyma. Będzie chyba więcej niż 5 lat!
Zatem uszkodzone rzeczy z ceramiki nie trzeba od razu spisywać na straty. Również i to da się naprawić.